czwartek, 27 sierpnia 2015

Prolog

Jak co roku na peronie 9 i 3/4 panował niezły tłok. Rozhisteryzowani pierwszoroczniacy przytulali swoich rodziców, a ci mówili im, że nie ma się czego bać. W niektórych przypadkach było na odwrót, tak jak w przypadku Demetrii Waters.
"Nic mi nie będzie mamo, uwierz mi" jeszcze tak przed chwilą musiała pocieszać swoją matkę, która ze względu na to, że jest mugolem, nie mogła wejść z nią na peron. Za to tuż obok niej stał jej ojciec. Był dobrze zbudowany i wysoki. Jego włosy miały kolor kakao. Demi też chciałaby takie mieć, ale los chciał, aby odziedziczyła urodę po mamie, której włosy są białe jak śnieg i na dodatek miała delikatną cerę, przez co wyglądała jak rozpieszczona wiktoriańska dama.
- No, Demi, czas już najwyższy rozpocząć przygodę w Hogwartcie. - odezwał się jej ojciec.
Dziewczynka podniosła na niego wzrok. Na twarzy jej ojca malował się delikatny uśmiech, który sprawiał, że wszystkie troski znikały i nagle Demetria była pewna, że czeka ją nowa, wielka przygoda pełna wrażeń ale i smutku, na który trzeba będzie się przygotować, ponieważ życie to nie tylko same uciechy.
Demi odwróciła wzrok od ojca i skierowała go na wejście do pociągu. Jej bagaż już dawno został spakowany do specjalnego przedziału.
- To do wakacji, tato! - powiedziała dziewczyna przytulając ojca po raz ostatni i pewnym krokiem ruszyła do wnętrza pociągu.



* * *

Dziewczyna siedziała w przedziale sama. Smętnym wzrokiem obserwowała przesuwające się za oknem drzewa. Zapadał już wieczór i ogromna, jasna tarcza słońca powoli znikała za horyzontem sprawiając, że niebo zrobiło się pomarańczowe. Całość wyglądała iście niebiańsko. 
Demetria była tak pochłonięta widokiem niebiańskich, żółto-pomarańczowych chmur za szybą, że nie zobaczyła stojącego koło drzwi do przedziału chłopca z burzą czarnych włosów.
Zdała sobie sprawę z jego obecności dopiero kiedy wszedł do środka. Gdy drzwi przedziału otworzyły się dziewczyna podskoczyła przerażona.
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć - powiedział po czym stanął w jednej połowie w przedziale, a w drugiej części na korytarzu, jakby nie wiedział, czy ma wejść. 
-Nie ma sprawy. - odpowiedziała Demetria. Po chwili ciszy dodała - Może chcesz usiąść?
Dopiero teraz chłopak wszedł do środka i usiadł naprzeciw dziewczyny jakby znowu nie wiedział, czy powinien to robić. Jego nieśmiałość wydawała się Demi dziwnie zabawna i na swój sposób urocza.
-Ja nazywam się Albus. Możesz mi mówić Al. - zaczął chłopak - A ty jak się nazywasz?
-Mam na imię Demetria, ale możesz mi mówić Demi.
Znowu zapanowała ta dziwna, gęsta cisza, jakby Bóg wyłączył dźwięk na całym świecie i kazał ludziom zawierać znajomości oraz egzystować w absolutnej próżni.
-No cóż... - odezwała się Demetria, a jej głos w tej boskiej próżni zabrzmiał dziwnie, słabo - To ty jesteś ten Albus Severus Potter? 
-Tak.
Demi czuła się zawiedziona, że Albus nic więcej nie powie. Sama nie wiedziała jak wyjść z tego stanu niebytu i ciszy przy którym ich rozmowa wypadała nie tyle co słabo, co żałośnie. Jakby chcieli, ale nie mogli zawrzeć bliższych znajomości. Ale z drugiej strony stwierdziła, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła, a to o czymś świadczy.
- Jakiego masz zwierzaka? - zapytał Albus - Bo mi tata kupił fretkę. Nazwałem ją Hedwiga po sowie taty, która zdechła wieki temu.
-Ja mam kota  o imieniu Marcus.
-Ładnie. - ocenił Al
-Dzięki.
- Chciałabyś być w drużynie Quidditcha? - zapytał Albus
Demi musiała się dobrze zastanowić nad odpowiedzią.
-Nigdy się nad tym nie zastanawiałam - odparła
- Bo ja chciałbym być na pozycji szukającego. Jak tata.
W tym momencie nadjechała pani z wózkiem słodyczy i zapytała:
-Hej dzieciaczki. Może coś słodkiego?
Demetria zastanowiła się nad bilansem pieniężnym. Dostała od taty pięćdziesiąt galeonów, ale na razie wolała je zaoszczędzić, więc kupiła tylko trzy czekoladowe żaby. Natomiast Albus nie żałował w środkach; kupił osiem czekoladowych żab, sześć paczek Fasolek Wszystkich Smaków i całe mnóstwo cytrynowych dropsów.
Już po chwili obydwoje zajadali się słodkościami, gdy za zewnątrz robiło się już ciemno.
Próżnia zniknęła. W przedziale zapaliło się przyjemne światło, co sprawiało, że obydwoje się odprężyli zajadając cytrynowe dropsy. Albus wręcz położył się na wyłożonych czerwonym jedwabiem siedzeniach. Obydwoje śmiali się i szaleli dzieląc na dwoje smak przeróżnych słodkości.
Niecałą godzinę później do ich przedziału wszedł prefekt oznajmiając, żeby się zbierali, ponieważ za chwilę pociąg zatrzymuje się na stacji Hogsmeade.
- Do jakiego domu trafisz? - zapytał w pewnej chwili Albus.
- Sama nie wiem. - odpowiedziała - A ty?
Al miał nieciekawą minę.
- Mój brat jest w Gryffindorze, ale boję się, że będę w Slytherinie.
- Boisz się Slytherinu? Dlaczego.
- Bo od zawsze wydawało mi się, że do Slytherinu idą tylko ci źli. A wujek Ron groził mojej kuzynce Rose, że jeżeli nie będzie w Gryffindorze to ją wydziedziczy.
Demetria była dość zszokowana tym wyznaniem.
-Nie masz się czego bać. Znam całe mnóstwo Ślizgonów, którzy są okay. Na przykład mój tata był w Slytherinie.
-Naprawdę?
-Aha.
-Byłoby naprawdę fajnie gdybyśmy obydwoje byli w jednym domu.
- No pewnie.
Zapanowała cisza. Ale nie była to próżnia, niebyt. W tej ciszy było to coś czego nie da się opisać słowami.
-Dzięki, Demi. Za wszystko. - powiedział Al
-Nie ma sprawy.
I rozeszli się w swoje strony.

~~~~~
OD AUTORKI:
Dzięki za przeczytanie. 
Jak już pewnie wiecie blog będzie pisany prawdopodobnie w pierwszej osobie w narracji Demi. Tylko Prolog miał być być pisany w trzeciej osobie, ale to zależy przede wszystkim od was. Czy pisać dalej w trzeciej osobie, czy w narracji Demi? A może w pierwszej osobie, ale zmieniając narrację np. najpierw opowiada Albus, a potem James?
Zapraszam do komentowania i udzielania swoich opinii.

EDIT:

Taaa... Tak mniej więcej wygląda Demetria. Wybrałam Chloe Moretz, ponieważ to jedna z moich ulubionych aktorek.